Z tego całego, wczorajszego zmęczenia nie dałam
rady dojść do pokoju i zasnęłam chyba na kanapie. Otworzyłam opuchnięte oczy i
rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój Harrego? Dlaczego nie śpię w salonie?
Albo chociaż w swoim pokoju? No nic, wyszłam z pod ciepłej kołderki i szybko
podreptałam do siebie. Zadziwił mnie fakt że czułam się dobrze, nawet bardzo.
Dotknęłam swojego czoła i z radością stwierdzam że nie jest gorące, już też nie
kichałam, ani nie kaszlałam. Hmm, może to było od zmęczenia, kto wie.
Najważniejsze że nie muszę się męczyć w łóżku. Cichutko otworzyłam drzwi i
podeszłam do szafy z ubraniami po coś do zarzucenia.
Z naręczem rzeczy zmierzałam w stronę łazienki.
Przechodząc obok łóżka zobaczyłam burzę loków wystającą z pod kołdry, HAROLD.
Nie teraz to już w ogóle nic nie rozumiem. Puknęłam się z otwartej ręki w czoło
i ruszyłam do łazienki. Tam się ubrałam i ogarnęłam w miarę możliwości moje
niesforne włosy, mam już ich dość, zawsze są poskręcane we wszystkie strony i
nie mogę ich ułożyć. Dlaczego nie mogę mieć takich włosów na przykład jak, hmm
Danielle. Ta to ma szczęście. Ha! Już wiem, mam genialny pomysł, ojebie się na
łyso, zero problemu z układaniem fryzury, zaoszczędzę na szamponach i odżywkach,
bardzo dobry pomysł. Ale będzie mi zimno
w głowę, to znów trzeba będzie nakupować sobie czapek, których nawiasem mówiąc
nienawidzę. Tak, zmieniam zdanie to nie jest aż tak rewelacyjny pomysł. O mamo!
Co ja w ogóle mówię, nie dość że do siebie to taakie głupoty, boże majaczę. Nie
myślę dziś racjonalnie, zdecydowanie nie. Bełkocząc pod nosem jakieś nie
zrozumiałe słowa wyszłam z łazienki i podeszłam do Harrego. Zdjęłam z niego
kołdrę i pisnęłam cicho budząc go przy tym. Popatrzył na mnie ze wściekłą miną,
ej, no ale to w końcu nie ja śpię w nie swoim łóżku i do tego NAGA! Zaraz, w
sumie to ja spałam u niego, ale wcale się o to nie prosiłam jakbym nie mogła
sobie spać w salonie. No! Zaczęłam się śmiać, właściwie nie wiem z czego, po
części z mojej rozkminy, po części z Harolda który dalej leżał goły w moim
łóżku. Loczek chyba w końcu zauważył że nie ma nic na sobie i szybko
się przykrył krzyczą coś do mnie, ale ja byłam zajęta śmianiem się z niego, już
nawet nie obchodziło mnie to jak się znalazł w moim pokoju, a ja w jego.
Pomachałam mu i z głupawką wymalowaną na twarzy zaszłam do salonu. Do lodówki
była przyczepiona karteczka. „Jesteśmy na zakupach, nie chcieliśmy was budzić,
Rose ty prawdopodobnie to czytasz więc przekaż tym ułomom że DOM MA BYĆ CAŁY
ZANIM WRÓCIMY. – Li, Lou, Zayn.”
Aham,
nie zrozumiałam zbytnio tego co przeczytałam i w biegu rzuciłam się na sofę w
salonie. Kiedy włączałam właśnie telewizor do domu wbiegła Cornelia cicho
mamrocząc jakieś przekleństwa pod nosem. Spojrzałam na nią od góry do dołu,
była całą brudna, w jakimś błocie czy czymś podobnym.
Blondyna
rozsiadła się na fotelu, wykrzykując co zrobi „Tej szmacie” jak ją dorwie.
-Em.
Cor, co się stało?- zapytałam cicho z obawy że na mnie też wrzaśnie.
-Bo
..to ta idiotka, zabiją ją normalnie ..boże ! A tej jej jebane kłaki to spalę
razem z jej durnym łbe..!
-Cornelia! -krzyknęłam.- spokojnie, o czym ty
mówisz?
-Od
początku-Cor wzięła głęboki wdech i wypuściła mocno powietrze z ust-jak szłam
do ciebie, to niechcący, oczywiście, Alis ochlapała mnie błotem. Rozumiesz? -uniosła
się.-Co za tupet i wiesz co jest najlepsze powiedziała żebym lepiej uważała jak
chodzę i rzuciła mi paczkę chusteczek chichocząc jak idiotka.
-Tylko
spokojnie, co zrobiłaś?- zapytałam z niepokojem, oj już nie mało problemów i
bójek miałyśmy z tą Alis.
-Uśmiechnęłam
się od ucha do ucha, pokazałam jej środkowy palec i odeszłam.-powiedziała powoli.
-Naprawdę?-
byłam zaskoczona, z jednej strony szczęśliwa, że nie narobiła sobie problemów,
ale z drugiej to należałoby jej coś zrobić, jednak najbardziej byłam
zaskoczona, chyba pozytywnie, tak pozytywnie.
-Nie!
-przyjaciółka zaśmiała się cicho- pewnie że nie i co jeszcze może mam jej butki
wyczyścić? Spokojnie wyciągnęłam z torebki placek, który mama zrobiła dla
Nialla i..
-Nie zrobiłaś tego! -krzyknęłam w nie
dowierzaniu.
-Wątpisz we mnie? -zapytała ze śmiechem Cor.
-Haha, mam nadzieję że jej smakował.
-Ja
też, bo Niall twierdzi że jest wyśmienity. Pokażę ci coś- uśmiechnęła się
złowieszczo, wyciągnęła z torebki telefon i pokazała mi zdjęcie Alis z plackiem
na twarzy. Ochh, świetny widok. Rzuciłam się na Cornelię i z kolejną salwą
śmiechu opadłyśmy na podłogę dalej chichocząc.
-Misiek party!- usłyszałam nad uchem głośny
krzyk Hazzy, który po chwili też nas przytulał.
-Harry dusisz…!-sapnęła Cor.
-Ups.- mruknął i rozluźnił uścisk.
-Ej! Tak beze mnie! -krzyknął oburzony całym
faktem Niall.
-Ojojoj, już chodź do nas.-powiedziałam
spoglądając na niego.
-A
może ja już nie chcę.-skrzyżował ręce na piersiach i się odwrócił do nas
plecami. Szybko wyswobodziłam się z misiowego uścisku Hazzy i po cichutku
podbiegłam do Blondyna przytulając go od tyłu. Stanęłam na palcach, ponieważ
był ode mnie wyższy i szepnęłam mu na ucho.
-Jak ty nie chcesz do nas to ja przyjdę do
ciebie, dobrze?
Niall
odwrócił się do mnie, a ja poczułam że palą mnie policzki. Nie chciałam żeby to
widział więc szybko wtuliłam się w jego ramie. Pachniał tak samo ładnie jak
poprzedniego dnia, zapach jego perfum od teraz jest moim ulubionym. Po kilku
minutach odkleiłam się od niego i posłałam nieśmiały uśmiech.
Chłopak dotchnął mojego czoła i stwierdził że
mam gorączkę. No nie! Jak to?
-Nie
rozumiem, rano przecież było okej, nawet nie kichnęłam ..nie kaszlałam, a teraz
ta pieprzona gorączka..- bąkałam pod nosem ponuro spoglądając na ścianę.
-Taki wirus, co zrobisz- Niall pogładził mnie po
ramieniu i zaprowadził na sofę.
-Rosie, pójdę się przebrać, mogę coś pożyczyć.-
bardziej oznajmiła niż zapytała Cor.
-Pewnie-mruknęłam i opadłam na sofę.
-Harry,
mamy coś na gorączkę, zobacz w kuchni. Jak nie będzie nic to leć do
apteki.-Niall wydał polecenia Hazzie.
-Tak
jest – loczek zasalutował i ruszył do kuchni. Niall przykrył mnie kocem i
usiadł obok mnie.
-Ja
chcę wstać! Nie chcę leżeć, nienawidzę tego! -burknęłam oburzona. Niall się
uśmiechnął i podniósł koc z podłogi.
-Nie
masz wyboru, tak jak wczoraj mówiłem, nie odstąpię cię na krok, dopóki nie wyzdrowiejesz,
zrozumiano? -posłał mi uśmiech i choć miałam się złościć, to nie mogłam, po
prostu się nie dało.
Po
chwili Cor zeszła na dół w moich ciuchach i oznajmiła że idzie do domu, bo mama
coś od niej chce. Przytuliła mnie na pożegnanie, pomachała Hazzie, a Niallowi
poczochrała włosy ręką i wyszła. Horanek od razu zabrał się za układanie
zmiechrzwionych włosów, śmiać mi się z niego chciało, ale przypomniałam sobie
że nie mam zbytnio powodów do śmiechu i skończyłam na delikatnym uśmiechu.
-Masz
tu dla niej tabletki, ja wychodzę.- powiedział loczek, pocałował mnie w czoło i
podobnie jak Cor Niallowi zmiechrzwił włosy. Z Blondynkiem przybił piątkę i
wyszedł głośno się śmiejąc z mojego gniewu.-Złość piękności szkodzi- krzyknął i
zamknął za sobą drzwi.
-Palant-palnęłam
układając i tak już rozczochrane włosy. Resztę południa przesiedzieliśmy oglądając
filmy i dużo rozmawiając. Leżałam sobie z głową na jego kolanach i próbowałam
skupić się na filmie, ale obecność Nialla ciągle mnie rozpraszała. To się
wiercił, to się bawił moimi włosami. Więc koniec końców nic z filmu nie
zrozumiałam.
-No
już 15, trzeba zmierzyć temperaturę. – powiedział Blondynek wychylając się po
leżący na stoliku termometr.
-Ale
ja nie chcę.-skrzywiłam się co godzinę musiałam ją mierzyć. Spojrzałam na
Nialla i niechętnie wzięłam od niego termometr. Już niech stracę, nie będę się
więcej sprzeciwiała, w końcu tak się o mnie martwi. Grzecznie zrobiłam to o co
mnie prosił i z ulgą poinformowałam go że gorączka spadła i mogę już wyjść z
łóżka.
-Niee! -krzyknął oburzony.-jeszcze nie możesz!
-Niall, ale muszę..
-Co?
-Muszę do..no wiesz ..
-Co?
-No do łazienki, Niall!
-Aaa! Nie ma problemu…
-Oh, dziękuję za przepustkę.-przerwałam mu,
jednocześnie poczułam że mnie podnosi.
-Niaaaall! Ja ważę tonę, nie możesz mnie ciągle
nosić.
-No popatrz jednak mogę.-uśmiechnął się pięknie
i wszedł na schody.
-Nie nie możesz, bo jestem za ciężka.
-Ty?
-prychnął-ciebie to by się jeszcze przydało podtuczyć, wiesz jesień się zbliża,
a ja nie chcę żeby cię zdmuchnął wiatr.
-Bardzo
zabawne, wiesz?- w odpowiedzi dostałam tylko zniewalający uśmiech i przyrzekam,
że gdybym teraz stała o własnych nogach to bym upadła. Niall postawił mnie w
moim pokoju i wyszedł mówiąc że jak będę czegoś potrzebowała mam zadzwonić.
Flegmatycznym krokiem doszłam do łazienki, spojrzałam w lustro i od razu z niej
wyszłam, rzuciłam się na miękką kołdrę i włączyłam muzykę. Do rzeczywistości
sprowadziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Mój żołądek o sobie przypomniał i
domagał się śniadania, a może powinnam powiedzieć obiadu? Powoli opuściłam swój
pokój i wspierając się na ścianach doszłam do schodów, skąd krzyki słychać już
było lepiej.
-Boże,
no nie dam rady, no nie mogę ! – Liam mówił chyba sam do siebie. Lou miotał się
po kuchni i szukał zapewne marchewek.
-No
skandal, co za ludzie! Psychopaci! Jak można zabrać komuś coś tak cennego jak marchewka.
Nie wierzę, no nie wierzę. –prychnęłam cicho i zeszłam do kuchni gdzie wszyscy
stali z zakupami, ale jakoś mało ich było. Nie chcę być nie miła, ale przez
tyle czasu kupić tylko to? Zapytałam co się stało i już po chwili nie mogłam
ustać ze śmiechu, podparłam się o ramie Hazzy i dalej chichrałam. Otóż tak, Harry
zadzwonił do chłopaków że napadły go fanki i musiał uciekać, a oni mieli go
gdzieś zgarnąć, niestety akcja im się nie udała i cała czwórka wylądowała w
szponach psycho-fanek. I takim sposobem Li stracił buta, Lou marchewki i to
wszystkie! Zayn został tylko wyprzytulany do granic możliwości, a Harolda jak
stwierdził „Bolą wszystkie loczki”. Niall tak się śmiał że aż dostał od
obolałego Zayna w głowę z otwartej ręki. Blondyn rzucił mulatowi gniewne
spojrzenie i dopadł się do tego co zostało z zakupów. Liam trzeźwo myśląc
zamówił jakiś fast-food na obiad.
Cornelia:
Wolnym
krokiem zmierzałam do domu, miałam wyjątkowo dobry humor, nawet moje zabłocone
ciuchy już mi nie przeszkadzają, nic, a nic. Nawet się nie spostrzegłam jak
znalazłam się już pod swoim domem. Szybko weszłam do środka i oznajmiłam
rodzicielce że już jestem, mama wyjrzała z kuchni, twarz miała jakąś taką
smutną.
-Zaraz
do ciebie przyjdę, tylko zostawię ciuchy do prania. – i popędziłam do łazienki,
brudne rzeczy wrzuciłam do kosza na brudy i jeszcze raz rozczesałam włosy. Mój
telefon poinformował mnie o wiadomości sms od Zayna. Co? Od Zayna?! Szybko kliknęłam „otwórz wiadomość” i
przeczytałam treść „ Hej Cor, mamy zamiar zrobić maraton filmowy, może wpadniesz?
– Zayn x.” Odpisałam mu krótko „ Pewnie ; ) x . „ i schowałam telefon do
kieszeni spodenek. W jeszcze lepszym nastroju weszłam do kuchni i przywitałam
się z mamą.
-Musimy porozmawiać, tak na poważnie-zaczęła
cicho spoglądając ukradkiem na mnie.
-No
dobrze, coś się stało? -zapytałam z przejęciem, nie przypominam sobie żebym coś
zrobiła, no chyba że to dzisiaj, ale skąd by się tak szybko dowiedziała?
-Więc dostałam awans.-powiedziała szybko i
spuściła wzrok.
-Nie rozumiem, mamo to przecież cudownie! Czego
się nie cieszysz?!
-Bo
wiesz, Cornelia z tym awansem wiążą się pewne zmiany.-teraz to już się całkiem pogubiłam.
Spojrzała na mnie z takim czymś w oczach, że po prostu nie potrafię zgadnąć co
to za emocja.
– Ta praca jest w New Castle i my musimy..
-…się
przeprowadzić – dokończyłam tępo wgapiając się w ścianę. Poczułam że zaraz się
rozpłacze, niby jak mam się wyprowadzić. Zostawić szkołę, znajomych, przyjaciół…
Zayna. Nie, nie, nie to nie może być prawda. Ja chyba jestem w jakiejś ukrytej
kamerze. Uszczypnijcie mnie, żebym mogła powiedzieć że to był tylko chory sen,
ale nie, to nie jest sen. To jest okrutna rzeczywistość, w której będę musiała
się na nowo odnaleźć. W tak dużej mierze zatopiłam się w myślach o tym co
będzie dalej, że kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nie słuchałam już
mamy, nie słyszałam już niczego, była tylko pustka, pustka która będzie
wypełniać moje życie po przeprowadzce do tego New coś tam. Teraz, w tym
momencie stać mnie było tylko na szybkie wyjście z domu, bardzo szybkie.
Zamknęłam za sobą drzwi mojego, nie długo już nie mojego domu i biegłam, po
prostu biegłam tam gdzie mnie nogi doprowadziły. Z każdą chwilą zalewałam się
coraz większym strumieniem łez. Wielkie krople kapały mi na bluzkę i spodenki.
Nie chcę nawet myśleć jak wygląda mój makijaż. Resztkami sił otarłam mokrą od
płaczu twarz i bez pukania wbiegłam do domu chłopaków i Rose. Szybko popadłam w
ramiona pierwszej napotkanej w domu osoby, którą był Zayn i zaczęłam głośno
chlipać w jego ramie. Chłopak nie wiedząc o co chodzi, mocno mnie przytulił i
zaprowadził na sofę. Usiedliśmy, a ja ponownie się w niego wtuliłam, ciągle
płacząc. Łzami zachlapałam mu całą koszulkę, ale chyba mu to nie przeszkadzało.
Siedział nie poruszony i gładził mnie uspokajająco ręką po plecach. A ja? Ja
dalej leżałam w jego ramionach, skuliłam się jeszcze bardziej i powoli
próbowałam się uspokoić. Marnie mi to wychodziło, byłam całkowicie bezsilna,
nie mogłam wypowiedzieć nawet słowa, nie mogłam nawet myśleć o tym jak im to
powiem. W mojej głowie od tej wiadomości pozostała wielka pustka....
_______________________________________________________-
Spięłam poślady i .. wyszło takie o to coś.. LOL Jak zwykle nie jestem zadowolona, no może z wyjątkiem części Cornelii ale nieważne.
KOCHAM XX
jejkuu.! uwielbiam to opowiadanie.! żauję tylko,że wcześniej nie miałam czasu i dopiero teraz zaczęłam czytac. ;(
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie.! tak lekko sie to czytało ;>
Boże..koniec to jest cudowne arcydzieło.! smutny,a zarazem cudowny.! ;3
czekam na następny rozdział .;**
Jesteś niesamowita :) Proszę pisz następne części ten imagin składający się z kilku rozdziałów jest genialny :)*
OdpowiedzUsuńMasz prawdziwy talent!!! Całkiem przypadkiem odkryłam tę stronę,ale nie żałuje!!!!
OdpowiedzUsuń